wtorek, 30 października 2018

Weź go tyle nie noś!

Każda młoda mama słyszała pewnie miliony dobrych rad: załóż czapeczkę, nie noś bo się przyzwyczai, jak płacze to daj mu smoczka a jak wieje wiatr to zakryj piersi, bo je przeziębisz! Ja też to słyszałam i jeszcze pewnie niejedną taką radę usłyszę.



Jak sobie z tym radzić?
Nie wiem, bo jeszcze sobie nie radzę. Albo się wściekam w duchu albo się zamykam w sobie. Mam też od razu potrzebę tłumaczenia się wszystkim wkoło. Kuchnia w deseń, przecież to moje dziecko i staram się robić jak najlepiej potrafię. Co prawda, nie każdy w te moje macierzyńskie umiejętności wierzy stąd pewnie tak duża liczba "dobrych rad". 

To nie jest też tak, że nie biorę pod uwagę innych opinii czy doświadczeń. Ba! Sama ich często szukam i pytam bardziej doświadczone mamy, jak to było w ich wypadku. Ja tylko nie lubię takich "rad" wypowiadanych z poziomu Mont Blanc, które sprowadzają mnie jako matkę do poziomu kurzu leżącego pod łóżkiem. Umiem też powiedzieć, że się pomyliłam kiedy faktycznie coś, co wydaje się absurdalne - działa. 

Ostatnio też usłyszałam o innej metodzie, stworzonej chyba dla osób osób o moim poziomie wrażliwości (+100) i asertywności (-100): wysłuchaj, przytaknij i tak zrób swoje. Nie wyjdziesz na niegrzeczną, niewdzięczną, źle wychowaną czy najmądrzejszą ze wszystkich. I wilk syty, i owca cała!

Oj długa jeszcze droga przede mną, by głośno mówić to, co myślę naprawdę bez owijania w bawełnę... Wierzę, że kiedyś mi się to uda! Wtedy odpowiem tym wszystkim "ciotkom dobra rada": pocałujcie się w dupę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz