wtorek, 16 października 2018

Jakie imię wybraliście dla swojego dziecka...?

Imię to bardzo ważna sprawa. Decyzja na całe życie (oczywiście, z małymi wyjątkami), od której może zależeć to, kim będziemy. No dobra, trochę odleciałam... Ale czy dając dziecku na imię Albert, nie mamy nadziei, że zostanie naukowcem, pisarzem albo... królem?



Czy od razu wiedzieliśmy, jakie imię będzie nosiło nasze dziecko?

Jeszcze w zamierzchłych czasach narzeczeństwa ustaliliśmy, że imiona dla syna/synów wybiera Mąż, dla córki/córeczek - ja. Z czego to wynikało? Jest tyle pięknych imion dla dziewczynek, a wśród męskich nie mam swoich faworytów. Poza tym byłam przekonana, że naszym pierwszym dzieckiem będzie dziewczynka. Myślałam, że i tak stanie na moim. Kiedy tylko dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami już w głowie miałam, że nasza córka będzie Laurą, Lilianną albo Łucją. Pozostawało tylko zdecydować się na jedno z tych imion i gotowe! O imieniu dla chłopca nie myślałam wcale. Mój Mąż natomiast wybrał trzy imiona męskie, które mu się podobały: Stanisław, Wojciech i Aleksander. W takiej właśnie kolejności. Ja z jego wyborami nie dyskutowałam, bo:
 - po pierwsze: czułam, po prostu czułam, że będzie dziewczynka!
- po drugie: lepszych propozycji nie miałam.

Jakież było moje zdziwienie, gdy na USG prenatalnym po lekkich naciskach ze strony Męża lekarz powiedział, że jak dla niego nasz dzidziuś wygląda na chłopca. Oczywiście, na tym etapie nie kazał się przywiązywać do płci, bo jest duża możliwość błędu ale mój Małżon już swoje wiedział. Nie wykonywaliśmy innych badań prenatalnych, które już na tym etapie ciąży dają dużą pewność co do płci, więc musieliśmy na potwierdzenie poczekać do USG połówkowego. Ale i tak mój Mąż już chodził dumny jak paw, napuszony jak lew na afrykańskiej sawannie, bo jemu się udało! Będzie miał syna...!!! A ja wciąż byłam przekonana, że czekamy na córeczkę zwłaszcza, że jak to się mówi: ciąża mi nie służyła (a dosadniej opisując: nie służyła mojej urodzie), czyli będzie dziewczyna!

Laura, Łucja czy Stanisław?

W międzyczasie Mąż zaczął wybrzydzać na moje żeńskie imiona. O nie! Co Ci chłopie zależy, jak i tak wierzysz, że będziesz miał syna, pytałam go raz po raz i ciskałam w jego stronę złowrogie spojrzenia. Ano jemu nie podoba się ta Laura, jemu to podoba się Alicja a jego mamie Anna i w ogóle ta Laura to trudne jakieś imię, jak to zdrabniać, jak to wymawiać, no jak jak jak? Postanowiłam, że kłócić o imię dla dziecka się nie będziemy, nie podoba ci się Laura, to będzie Łucja. Mąż - ku mojemu lekkiemu zaskoczeniu - wcale nie protestował. Jak będzie dziewczyna, to będzie Łucja! Tylko jednak w tym 20 tygodniu ciąży okazało się, że to będzie syn. A że datę porodu wyznaczono na 8 maja to mój Mąż wiedział. Stanisław! Tylko Stanisław! No i jest Stanisław. Po dziadku Męża. Po moim dziadku Staś ma drugie imię. Ale to już zostawimy tylko dla siebie...

W 2018 roku imię Stanisław jest dość popularne wśród noworodków. I ja kiedyś zarzekałam się, że na pewno nie nazwę dziecka popularnym imieniem (sama takie noszę), bo głupio jest być piątym Stasiem w klasie. Ale widząc jak bardzo mojemu Mężowi zależy, by nasz synek nosił właśnie to imię - ustąpiłam. Czas i nasze dziecko zweryfikuje, czy dobrze postąpiłam.

P.S.
Zastanawiam się, czy nasze dalsze preferencje co do imion pozostaną takie same wraz z biegiem czasu i w przypadku kolejnego dzidziusia będzie to wybór między już powyżej przedstawionymi, dostępnymi w puli imionami. Czy może coś nam w głowie urodzi się nowego?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz