piątek, 26 kwietnia 2019

Pokochaj siebie, zanim pokochasz jego...

Kiedy miałam 14-15 lat wyobrażałam sobie, że mój mąż będzie wysokim, przystojnym blondynem z pięknymi niebieskimi oczami. Będzie mnie kochał aż po grób i nosił na rękach. Czy tak faktycznie jest?



Kieruję się w życiu zasadą, że nie ocenia się książki po okładce, ale po tym, co kryje w środku. Choć wiadomo - to piękne egzemplarze najczęściej przykuwają nasz wzrok. Sama wiele lat chciałam, by ludzie nie oceniali mnie tylko przez pryzmat tego, jak wyglądam. Kto bowiem chciałby się przyjaźnić (dziewczyny) lub chodzić (chłopcy) z pryszczatą nastolatką z kilkoma kilogramami więcej na liczniku. Starałam się być zatem miła, uprzejma, elokwentna i służyć dobrą radą, ewentualnie pracami domowymi do odpisania. Zastanawiacie się pewnie, co to wszystko ma wspólnego z moim mężem? A właśnie, że wiele!

Czas rozpoczęcia studiów wspominam dobrze. Wiedziałam, że to moja szansa, by poznać nowych ludzi, pokazać się z jak najlepszej strony, spróbować być kimś, kim zawsze chciałam być. Po maturze postanowiłam, że się za siebie wezmę: zrzuciłam kilka kilo, poszłam do dermatologa, postanowiłam do swojej szafy wprowadzić trochę więcej koloru, po latach wróciłam także do noszenia okularów korekcyjnych. Chciałam być pewna siebie, pozytywna i radosna. Zerwać z wizerunkiem wrażliwego kujona, którego ceniono za zawsze odrobione prace domowe, ale który nie miał z kim iść na studniówkę.

Poszczęściło mi się. Spotkałam kilka wspaniałych osób, które wiele mnie w tamtym czasie nauczyły, część z nich nadal jest obecna w moim życiu. To właśnie te osoby (głównie płeć żeńska) pokazały mi, że nie ma znaczenia, czy ważę 67 kg czy 76. Nie ma znaczenia, czy mam markowe buty czy tenisówki z Bakalarskiej. Nie ma znaczenia, czy pozwalam ściągać od siebie na egzaminach czy nie. To JA jestem ważna, to JA się liczę. Dzięki nim wreszcie to pojęłam. A kiedy uświadomiłam sobie, ile jestem warta i że dobrze się ze sobą czuję - poznałam właśnie JEGO, mojego męża. Wysokiego, przystojnego bruneta z niebieskimi oczami, który kocha mnie po grób i nosi na rękach (oczywiście w przenośni, oszczędzam mu tego ciężaru).

Myślę, że zauroczyłam go swoją osobowością, akceptacją siebie i świata. Mój wygląd miał drugorzędne znaczenie, choć jestem łasa na komplementy (ale cały czas uczę się je przyjmować). Dużo prawdy jest więc w stwierdzeniu, że zanim pokochasz kogoś - pokochaj najpierw siebie. Nie mówię, że to jest łatwe. Ja wciąż mam wzloty i upadki, zwłaszcza gdy moja waga daleka jest od tej, o jakiej marzę. 

Dziewczyno, chłopaku! Jeśli szukasz przepisu na poznanie osoby, z którą spędzisz resztę życia to nie szukaj! Nic na siłę. Spróbuj wykorzystać ten czas na/dla siebie. Na swoje pasje, na przyjaciół, na szkołę czy pracę. Polub swoje własne towarzystwo, a myślę, że prędko znajdzie się ktoś, kto także je polubi na dłużej :) 

wtorek, 23 kwietnia 2019

List do Syna

Kochany Synku!



Już wkrótce skończysz swój pierwszy rok życia. Już wkrótce minie 365 dni od momentu, kiedy po raz pierwszy Cię ujrzałam, wzięłam na ręce i przytuliłam. Banalne będzie stwierdzenie, że nie wiem, kiedy ten rok zleciał. Banalne będzie też stwierdzenie, że zmieniłeś nasze życie. Banalne ale prawdziwe. 

Ten rok uczynił mnie szczęśliwszą. Bycie Twoją mamą jest wspaniałą przygodą, choć zdarzają mi się dni, że chciałabym wstać i wyjść - nie dlatego, że jesteś nieznośny lub płaczesz ale dlatego, że czasami tęsknię za byciem samą, za tym, że mogłam czytać książki do woli i przytulać się do Twojego taty całymi popołudniami. Ale potem patrzę na Ciebie, zaglądam w Twoje mądre, śmiejące się oczy i wiem, że teraz jest dobrze. 

W ciągu ostatniego roku wiele nauczyłam się o Tobie, sobie i o Twoim tacie. Wiem, że lubisz przytulać się do mojej piersi, zasypiać na tacie, lubisz też oglądać reklamy, ściągać  nasze książki z półek, biegać za piłką i jeść tubki owocowe o smaku jabłko-gruszka. Wiem, że mogę być niewyspana ale i tak zapomnę o swoim zmęczeniu, jeśli się do mnie uśmiechniesz. Wiem, że dla Ciebie wyjdę ze swojej strefy komfortu i będę walczyła o Twoje dobro jak lwica. Wiem, że Twój tata zrobiłby dla Ciebie wszystko.

Synku! Okruszku nasz najdroższy! Codziennie dziękuję Panu, że obdarzył nas darem rodzicielstwa, że możemy obserwować jak rośniesz, jak się rozwijasz, jak każdego dnia nas zaskakujesz. Życzę Ci (i jednocześnie sobie) byś zawsze miał w sobie taką radość z odkrywania nowych rzeczy jak dziś. Chciałabym zachować w pamięci każdą chwilę z Twojego pierwszego roku życia, każdą najdrobniejszą rzecz - mam nadzieję że tak właśnie będzie.

Żyj nam Synku 100 lat i dostarczaj nam radości każdego dnia!